piątek, 4 sierpnia 2017

7 tygodni do korony

Mój sto dwudziesty czwarty wpis na blogu będzie tym razem o tym co mnie poniosło do zdobycia nikomu niepotrzebnej korony maratonów polskich. Kawałek dodatkowej blaszki z narzuconymi przez organizatorów KMP do zaliczenia biegami tymczasem, jak posłuszne baranki robimy to co nam organizator narzuca i przejeżdżamy całą Polskę by pobiec te kilka biegów. Ale od czego by tu zacząć ... wypadałoby od początku :)



Powiem tak ... jak zacząłem przygotowania we wrześniu 2012r do przebiegnięcia niewyobrażalnego dla mnie biegu na 10km (Bieg Niepodległości Gdynia 2012r 1:01:27) nawet nie sięgałem marzeniami o tym by biegać w innych miastach, województwach, czy już w ogóle by jechać na koniec Polski na jakiś bieg absolutnie nie wspominając, że nie sięgałem planami by pobiec półmaraton nie wspominając o 42.195km ... Tym bardziej robienie korony półmaratonów czy maratonów to było dla mnie coś absolutnie abstrakcyjnego.



Po dwóch latach dopiero podjąłem decyzję pobiec połówkę. Magiczne 21km debiutowałem w Poznaniu i się zaczęło ... Tak się trafiło, że był to pierwszy do korona półmaratonów, przeczytałem regulamin, zobaczyłem listę wymaganych 5 bodajże wtedy z 12 do wyboru i powybierałem .. Grodzisk Wlkp, Piła, Szamotuły, Kościan. Pierwsza koronka zdobyta  



Ale skoro można jedną i było tak fajnie to może i by zrobić drugą ponownie?  Robson why not? jestem uparty i jak czegoś chcę to może nie po trupach do celu ale ciężką pracą można wiele. Tym razem troszkę inaczej zaplanowałem starty i tak Warszawa, Grodzisk Wlkp, Wałbrzych, Gniezno, Kościan. Więc postanowiłem pobiec w stolicy , odległym Wałbrzychu i Gnieźnie, Grodzisk został bo miło wspominałem poprzedni bieg i jego organizację natomiast w Kościanie mam rodzinę więc miło było spędzić weekend tam z oczekującą rodziną na mecie. A więc Ponownie Kościan w koronie  był to zresztą kiedyś ostatni bieg do Korony z listy wymaganej a limit był bodajże 1300 osób jak się nie mylę i naprawdę kto nie zaskoczył zapisów mógł zapomnieć o koronce. Tak opisywałem zdobycie drugiej korony półmaratonów  a tak koszta jej zdobycia.  Tyle o Koronach półmaratonów.



Coś nowego coś fajnego ... Już na dwa miesiące przed Kościanem w drugiej koronie postanowiłem zadebiutować na królewskim dystansie i wtedy plan już był robić Koronę Maratonów. Moją całą drogę po koronę możecie zobaczyć tutaj  i powiem było różnie od mega extra szczęśliwego Poznania po wykańczający upalny (do 40stopni celsjusza) Wrocław, po nawet fajny choć mało ciekawy Kraków kończąc na głupocie mojej w Dębnie. Było minęło. Czas na Warszawę. Cel mam zrobić wynik jaki robię na połówkach... no nie mówię o czasie ale o formie... ciężko pracuje od kilku miesięcy trener Łukasz solidnie mi ustala plany które realizuje w 100% więc podstawa jest robiona budowa trwa i fundamenty już są solidne, teraz pozostało jak na budowie wykończeniówka ... 50 dni to tak naprawdę już nic... kto nie zbudował siły biegowej w ciągu pół roku ten nic już nie zrobi w 50 dni tutaj już tylko delikatna budowa i utrzymanie tego co jest a co najważniejsze nie zrujnowanie pracy którą się w to włożyło.  Korona Maratonów jest na wyciągnięcie ręki , a do tego smaczkiem jest dla mnie zrobienie jej w stolicy z życiówką i jakimś fajnym czasem.



Jaka puenta od Robsona? Nie wiem czy ktoś by mnie posłuchał bo wiemy, że w opinii każdy nawet początkujący biegacz czuje się największym fachowcem jako biegacz fizjo trener, dietetyk ... Swoje już nabiegałem to będzie mój 107 bieg i powiem tylko tyle ... spokojnie do celu, bez pośpiechu na wszystko przyjdzie czas, poświećcie czas na trening, prace, głowę a dystanse 21 czy 42km nie będą stanowiły dla was problemu. To jak z nauką tabliczki mnożenia ... nikt nie nauczył się jej w 1-2-3 dni ... ale już nauka codziennie po kilka minut przez tydzień, dwa trzy powoli przynosiła efekty aż w końcu ... mówiliście innym przecież idzie się tego nauczyć tylko spokojnie. Teraz wam ktoś mówi ... spokojnie ... na wszystko przyjdzie czas. Praca i cierpliwość wam to wynagrodzą. Całą moją galerie z moich szaleństw biegowych możecie zobaczyć tutaj A co najważniejsze pamiętajcie o biegowym savoir vivre , machajcie biegaczom, pozdrawiajcie, bądźcie dla siebie serdeczni, poznawajcie nowych, po prostu bądź dobry dla innych bo ... DOBRO POWRACA! Nikt z nas nie jest święty, każdy ma coś za uszami ale warto zrobić rachunek sumienia i powiedzieć sobie na co mi to. Wszystko co złe wybiegam! Pamiętajcie nie musimy się lubić ale się szanujmy. Miłego wszystkim moim czytelnikom życzę którzy mają tyle czasu by czytać moje artykuły. Dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut w Ultra

Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...