Kolejny raz do korony potrzebuję biegów w Wielkopolsce. Zrezygnowałem z Piły i Szamotuł, więc wybrałem Grodzisk Wielkopolski i na jesień Gniezno. Do Grodziska mimo niecałych 400km jedzie się bardzo długo, wiec ruszyliśmy z żoną tuż przed g.9 rano. Trasa bez korków, większych problemów i co ciekawe zupełnie inna. Tym razem A1 do Bydgoszczy tam wjazd na S5 i potem A2 aż do Poznania by zjechać na miejscowość Buk i dalej to już było 30min. Dotarliśmy na miejsce ok. g.14 Na miejscu a jak, słońce waliło ze wszystkich stron, zero wiatru, zero powietrza ogień jak tu jutro biec? "Nawodnieni" ruszyliśmy na miasto, pierwszy przystanek to stadion Groclinu, tam gdzie 12 lat temu wyeliminowali m.in. Herthe Berlin, Manchester City czy remis z RC Lens i porażka 0-1 z Bordeaux Stadion ładny kameralny z trybuną podobną do tych angielskich z 1920 r
Troszkę pozwiedzany rynek, obiad na mieście i powrót do hotelu. Godzina 18 to obowiązkowo obejrzane 4-0 Polski z Gruzją by po meczu udać się na festyn. Głównym punktem którego był koncert Kasi Wilk po tórej na scenę wskoczył Mezo dodając trochę otuchy opowiadając o swoim bieganiu. Meza przebiegł Maraton w 2:58 Koncert był wyborny mimo, że chwilę pózniej zaczął dośc ładnie padać deszcz. Trochę jeszcze postaliśmy i pomokliśmy. W hotelu suszenie i do wyrka. Pobudka 7:30, śniadanie w hotelu mała kawa i ruszamy na linię startu. Tam jeszcze mała rozgrzewka i czekamyna resztę biegaczy którzy szli z orkiestrą spod hali sportowej. Cały kondukt dojechał Czekamy, odliczamy, nogi się rwą
Ruszyli. Na początku fajnie spokojnie, za szybko poleciałem ale potem zwolniłem by trzymać równe tempo, pierwsza dycha najgorsza akurat tutaj ma to znaczenie, bo to jedno kółko,mijamy mete i lecimy drógie kółko już było cholernie ciężko woda, banany, kurtyny wodne to dawało nam energie. Do tego baseny wodne gdzie można było zanurzyć czapeczkę w wodzie czy namoczyć gąbkę dały radę. 14km uff ale myślę, jakie uff jeszcze 6 nieee 7km z kawałkiem , masakra, 18km już blisko, nieee jeszcze całe 3km wieczność, coraz cieplej, nogi same biegły, wykończony masakrycznie, jest 21km do mety kawałek trochę przyspieszyłem ale cieżko się biegnie po "kocich łbach" na rynku. Dobiegłem jest. Czas 1:49 lepiej o 6min niż w zeszłym roku. Była moc, był ogień ale padłem woda cała buteleczka na raz wypita ufff na miejscu organizatorzy przygotowali masę jedzonka: kiełba, leczo, piwko btelkowe dawali, chleb miejski ze smalcem, kawa, ciastko ... dużo by wymieniać. Swoje zjadłem, złapałem oddech i mykamy do hotelu wziąć prysznic. Co ciekawe żadne skurcze nie złapały. Po ogarnięciu się spakowani ruszamy do domku. wyjechaliśmy dość szybko bo już przed 12 udało się nam. Podróż to również upał, kilka przymusowych postojów bo nie dawałem rady ale szczęśliwie w Gdyni meldujemy się po g.17
Wyjazd super udany, bieg i organizacja po Kwidzyńskim chyba jedna z lepszych. Czas na szykowanie się do Toyota Półmaraton Wałbrzych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Debiut w Ultra
Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...
-
Dlaczego przed jak i po warto wypić koktajl owocowy? Primo jest smaczny, secundo bardzo odżywczy, tertio można przygotować w 5minut, quatro ...
-
Decyzje o starcie na Silesia Maraton podjąłem niemalże od razu gdy w Październiku 2017 pobiegłem ostatni bieg do Korony Maratonów. Wtedy p...
Gratulacje, super był bieg.
OdpowiedzUsuń