środa, 26 lipca 2017

Debiut w górskim - "Szklarska Poręba"

Plan pobiec w górskim półmaratonie był w głowie od dawna choć szczególnie nie szukałem imprez do swojego debiutu w górach. Gdy usłyszałem o Półmaratonie Wielkiej Pętli Izerskiej w Szklarskiej Porębie od razu trafił on do mojego kalendarza. Nie robiło na mnie wrażenia ani to, że będzie to środek lata ani tym bardziej to, że autem mam do pokonania ponad 750km.



Podróż na dwa auta z rodziną oraz przyjaciółmi rozpoczęliśmy w piątek o 5:30 rano. Podróż do pewnego momentu była udana, w połowie trasy złapała nas ulewa i tak w deszczu niemalże przejechaliśmy resztę trasy. Planowo mieliśmy być ok.g.15, jednak kłopoty na trasie opóźniły nasz przyjazd do 2h. Na miejscu wita nas piękna pogoda aczkolwiek zupełnie inne powietrze i wilgotność niż w Gdyni. 25 stopni Celsjusza i bezwietrznie. Odbieramy pakiety i wstępnie robimy z siebie turystów chodząc po Szklarskiej. Miejscowość i widoki okolicy robi niesamowite wrażenie a widok ze stadionu z bieżnią z górami w tle to była wisienka na torcie.  Szklarska ładna ale ulice dochodzące nawet do 45-55' kąta robiły już na nas inne wrażenie szczególnie na dzień przed biegiem na trasie do hotelu. Szliśmy to bolało hehe



Sobota dzień startu, żona i Elcia biegły 10km który start zaplanowany był na g.9:15, mój półmaratonu na g.11:15 więc po g.10 ruszamy na stadion gdzie była meta obu dystansów. Pogoda była plażowa. Bardzo ciepło, bez wiatru aczkolwiek zapowiadało się na przelotny deszcz (i szkoda, że nie popadał0). Dziewczyny były zmęczone biegiem więc wszyscy udali się do hotelu a ja na swój start. Ja tu filmika na żywo na fejsbuka, 2 minuty do startu a tu 10.9.8.7 ... jakieś odliczanie wtf?&%$ szybko wyłączenie, włączenie muzyki, słuchawek, zegarek łapie gps , boszsze nie ogarnę ... start ruszyli zegarek szuka gps ale nalicza pierwsze metry , złapał gps jest okej.



Lecimy... pierwszy km wolno z całą grupą, tradycyjnie środowisko wymieszane więc by przyspieszyć trzeba prawym pasem zieleni :) mijam jednego drugiego piątego podbieg nr.1 hoho tak szybko? no spoko biegniemy, trasa robi się ładna dla oka i jeszcze nóg, trochę piaskowa trochę lasem jest fajnie (jeszcze) 3km ... tak mówiły dziewczyny uważaj jest moc ... rzeczywiście była blisko 600-800m hard podbiegu, korzenie, ostre kamienie nie wiadomo było jak i gdzie biec. Podejść pod tak długi bez sensu chociaż głowa mówiła podejdź jakoś ogarnąłem ją i podbiegłem najwolniejszy mój odcinek 5:58 na początku górki okoliczni mieszkańcy wspierali nas wodą chyba ze studni bo ponoć była zimna i smaczna ... ale nie chciałem się zatrzymywać haha szkoda czasu :D



Kolejne odcinki to tymczasowo płasko momentami delikatny zbieg ale ogólnie do 14km !  !  ! podbiegi , nigdy nie wyobrażałem sobie do 14km biec pod góry i to nie zwykłe asfalty czy leśne, a góry gdzie miałem wrażenie, że ktoś celowo rozsypał kamienie i skały by nie móc gdzie postawić nogi haha na 14km widzę oznaczenie 14km teraz się zacznie ... no to zajebiście jeszcze mało im było? zajechać nas chcą? ja pierdocze ja chce do domu ... no dobra lecimy co tam nam organizatorzy przygotowali, od 14km na wysokości 1021m n.p.m. robił się powoli zbieg  i można powiedzieć, że w sumie aż do mety zbiegaliśmy ... fajnie nie ale najgorsze czekało nas na 17tym kilometrze , tu pamiętałem co w biurze zawodów powiedział nam p.Skarżyński ... na 17km uważajcie, cokolwiek miał na myśli czekałem na to ze zgrozą.



Zbieg? nieee, ja bym tego na rowerze nie zjechał, porównywałbym to do skosu skoczni narciarskiej, do tego znowu kamienie, skały, wszystko ... było niebezpiecznie, więc złapanie oddechu głowa w dół pod nogi i lecim ... tempo poniżej 4:00 tak się rozpędziłem, że na końcówce postanowiłem dać z siebie wszystko wiedziałem, że będzie fajnie coś poniżej 1:45 ale postanowiłem dać z siebie jeszcze więcej jeszcze mocniej, jeszcze szybciej podczas gdy już na 19km ludzie doczłapywali się ja włączyłem 6 bieg nabrałem oddechu i poleciałem kilka tam osób mijając ale czułem moc, kroki chyba 1,5metrowe niesamowicie się biegło, meta coraz bliżej, bliżej, jest stadion ... wbiegam na tartan i lecę mega szczęśliwy wreszcie meta, fajny czas ... by tylko walnąć się na ziemie i leżeć... długo odpoczywałem ale czułem się fantastycznie.  To był mój dzień, mocne przygotowanie trenera Łukasza za które dziękuje procentuje a praca wciąż trwa. Będzie jeszcze fajniej.





Po biegu organizatorzy zapewnili nam w jednej z restauracji posiłek. Najedzeni ruszamy do hotelu, kąpiel chwila odpoczynku i ruszamy w miasto. Za cel obraliśmy wodospad Kamieńczyka ... i znowu górki ale z Elcią pierwsi daliśmy rade prawie 14km chodzenia :) (mało nam było) tam złapała nas ulewa więc złazimy na dół, na dole oczywiście ulewy już nie ma ;) po drodze nie omieszkałem skorzystać z zamoczenia nóg w wodach owego wodospadu ... koniec lipca a woda .... nooo dochodziła temperatura do tej w Gdyni podczas zimowego morsowania ... fajnie było.  Powrót do hotelu, jeszcze coś połażono po mieście i odpoczynek. Niedziela tuż po śniadaniu powrót jeszcze odwiedziny u rodziny pod Świdnicą i wieczorkiem wszyscy meldują się w Trójmieście. Wyjazd udane choć pewne sprawy próbowały zepsuć nam wyjazd nie poddaliśmy się dzięki ogromnej pomocy Marcina i Elci. Dziękujemy wam jesteście wielcy. Miejscowość Szklarska Poręba polecam każdemu biegaczowi a bieg po Izerskich górach to naprawdę niesamowite przeżycie choć lekko nie jest.









5 PKO Wielka Pętla Izerska Szklarska Poręba

czas netto 1:41:42

miejsce open 134

endomondo

garmin

datasport.pl

[video width="960" height="540" mp4="http://poszurany.com.pl/wp-content/uploads/2017/07/20899064_video.mp4"][/video]

 

[video width="500" height="500" mp4="http://poszurany.com.pl/wp-content/uploads/2017/07/20899064_card.mp4"][/video]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut w Ultra

Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...