wtorek, 4 kwietnia 2017

Gorące Dębno do korony

14 dni półmaratonie w Gdyni przyszedł czas na Dębno Maraton. Czwarty w kolejce po koronę maratonów. I wyjątkowy pod wieloma względami zarówno za i przeciw Dębno jest inny niż wszystkie. Pogoda zapowiadała się niestety niezbyt atrakcyjna na bieganie 42km tym bardziej, że start wyznaczono dość późno bo na godzinę 11. A to oznaczało, że co prawda nie trafi nas słońce tak jak we Wrocławiu ponad 35'C ale będzie wystarczająco ciepło by odechciało się biegać.



Dębno to wyjątkowa miejscowość w naszym pięknym kraju gdzie niemalże nie dojedziesz koleją, a podróż autem to nawet dla niektórych po najkrótszej lini 800km, ale i obowiązkowy bieg dla tych chcących zdobyć coś takiego jak Korona Maratonów Polskich i chyba najdroższy 140zł. Po bardzo szybkim półmaratonie w Gdyni miałem  tylko dwa tygodnie na w miarę regenerację do maratonu. Jakoś wyjątkowo szybko zleciały te dni. Na wyjazd zdecydowałem się dzień przed biegiem w sobotę niestety Dębno nie grzeszy liczbą noclegów więc znalazłem opcję oddaloną o ok 20km. Wyjazd 7 rano w sobotę Słupsk,Koszalin Szczecin ... trasa tragiczna .. drogi niebezpieczne .. do połowy trasy moja max prędkość to 90km istne szaleństwo :D Jeszcze zabieram kolegę który jedzie z Trójmiasta z nami i lecimy. Na miejscu jesteśmy idealnie tuż po g.13 w biurze zawodów. Odbiór pakietu szwędanie się po sali ... obowiązkowy posiłek diety treningowe    i krótki spacer po miejscowości, krótki bo Dębno ... to Dębno kto był ten wie :D Powrót 20km do miejsca zameldowania Ranczo Radzicz  piękna okolica, jak z filmu słychać tylko ptaków śpiew i konie ... coś niesamowitego, polecam ! Krótkie ogarnięcie się i w sumie postanowiliśmy ruszyć tyłki i pojechać na pasta party. Tam całkiem smaczna miska makaronu kawa+herbata ... spotykam kilku znajomych.



Chwila relaksu, pogoda idealna ... na piknik a tu jutro człowiek ma biec 42tysiące metrów  dla niektórych 80 tysięcy uderzeń stopą o podłoże ... Wracamy na nasze ranczo z żoną.  Piękne widoki, cisza konie to wszystko było mi potrzebne przed maratonem coś fantastycznego tak się wyciszyć ... rewelacja ! Wieczorem kolejne porcje ładowania węgli, tyle jeszcze na raz chyba nie zjadłem (paczka paluszków paczka żelków haribo, dwa batoniki, banan, żel, 1,5l wody, woda z aloesem+ sok czarna porzeczka) ... Spać po g.22 ... Jeszcze o 3 w nocy wciągnąłem kolejny żel i pobudka przed g.8 kolejny żel banan i śniadanko. Potem słuchanie muzyki wyciszanie się i pakujemy się. o 9 wyjeżdżamy na miejscu jesteśmy ok 9:30 by znaleźć miejsce parkingowe bo ulice zamykali wiec trzeba byli wcześniej do tej "stolicy" wjechać. Pogoda była okej tylko dlatego, że jeszcze słońce nie wyszło ... Niestety ogromny błąd organizatorów ustalenie startu maratonu na g.11 raz z uwagi na pogodę dwa z uwagi, że wielu biegaczy jechało do Dębna nawet 800km i po g.15-16 czekała ich kolejne męcząca podróż...



Jeszcze przed startem rozgrzewka, skupienie ale jest okej. Zero stresu fajnie jest :)  aczkolwiek człowiek zaczyna uświadamiać sobie, że maraton to nie 2x21km to cztery razy 10km a chyba najbardziej pasuje opis że maraton to 30km biegu  + 12km maratonu . Na lini startu ciasno ok.2500 osób, odliczanie 3-2-1 ruszyli. Dziecinne błędy i poniosło mnie zbytnio tak że do 26km moja średnia była 4:30 biegło się fajnie aż nadto ale, że to maraton przyszedł moment że zcięło z nóg , nagle kompletnie odcięło zero siły nic absolutnie NIC ! tempo spadło do 5:00, 5:30, nawet 6:20 6:40 ... w wielu miejscach postój chwile złapanie oddechu, ułożenie myśli ... głowa mówi nie ma szans ... niestety od 30km to bywa walka mega walka z samym sobą, tempem początkowym zrobiłem sobie spory zapas i nadmiar na dobry czas ale od tego momentu marzyłem jedynie o ukończeniu biegu. Było zbyt daleko mety/startu by zejść z trasy, tym bardziej że to nie kontuzja a głupota. Truchtałem, byłem sam kompletnie sam taki jest maraton, zaczyna się od 30km jesteś na trasie sam jak palec, nikt nie pobiegnie za ciebie i tu tylko głowa może pomóc walka walka i jeszcze raz walka  mnóstwo myśli od tego by na mecie położyć się i mieć wyj...ne na to całe bieganie po to co zjem w domu, a nawet w którą stronę łyżeczką zamieszam herbatę haha Na trasie widziałem nie ja sam walczyłem, bardzo dużo osób jak ja przechodziło do marszu upał zaczął dawać się odczuć ... Na 35km pomyślałem teraz z górki tylko 7km ale to było jak 77km masakra  do miasta jakoś wbiegam i dzięki kibicom na trasie którzy rozstawieni było tylko w Dębnie i pobliskiej wiosce jakoś człowiek odżył. Coś ruszyłem, na 40km na zegarku ok 3:26 ... mogłem łamać 3:40 ale padałem na ryj ! punkt z wodą w marszu  jeszcze dwa km, ufff mówię dobra Robson ogień na mecie poleżymy zrobiłem taki ogień, że max na 41-42km to było dla mnie tempo 5:30-6:00 a i tak wyprzedziłem kilka osób. Meta 3:38:54 cholernie cieszy życiówka z Krakowa pobita 3:47 z kawałkiem . Zajechany na maxa, wolontariusze pomagali, sanitariusz pomógł i sporo mi napsikał chłodem po nogach w spraju co pomogło. Poleżałem, poleżałem, poleżałem i w końcu wstałem jakoś, blisko hala, kąpiel potem poczęstunek ... niestety piwo wody w kubeczku (słabo organizacyjnie). Ogólnie trasa słaba, dwie pętle małe a potem dwie pętle po 17km, nie ma nic gorszego gdy biegniesz 4-5km i widzisz flagę 23km by po chwili widzieć flagę 40km... Nie wspominając o cenie pakietu ... Ten maraton mnie wiele nauczył, ale jak człowiek nie popełni błędów to się nie nauczy. Bieg fajny organizacja wzorowa ale ... trasa nudna jak flaki z olejem.



Po wszystkim ruszamy ... i dzięki organizatorom którzy zamiast wzorem większości miast zrobić bieg na g.9 zrobili na g.11  planowo w domu mamy być g.23 to był mój pierwszy maraton po którym wracałem autem za kołkiem ... ponad 5h, ciemno, drogi niebezpieczne ... zajechany jak stopy Cejrowskiego byłem. I jestem bo odczuwam cały ten maraton. Dałem z siebie ogromnie dużo, a gdybym pobiegł z głową może byłoby lepiej.  Teraz czas lizać rany i odpoczywać. Przede mną jeszcze jesienny Maraton Warszawski i dużo pracy. Do zobaczenia na trasie. Dziękuję wszystki za wsparcie , dodawanie otuchy i trenerowi Łukaszowi za przygotowanie.



 









 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut w Ultra

Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...