wtorek, 11 września 2018

Jubileuszowy 4F Praski Półmaraton

Półmaraton na warszawskiej Pradze był moim jubileuszowym 20stym półmaratonem. Tym razem już nie z BMW a 4F jako głównym sponsorem. Całość jednak nie zmieniła się czyli wciąż organizacja tego biegu pozostała na najwyższym poziomie. Po raz czwarty biegłem w tym biegu i ambicje miałem coś fajnego nabiegać, ale życie zweryfikowało wszystko na 7-8km a jak było sami poczytajcie.


Po raz drugi bieg organizowany był wieczorem. Poprzednie dwie edycje miały start o godzinie 8:30 rano i zawsze pogoda niszczyła na trasie, zawsze było upalnie, organizatorzy przesunęli start na 8:30 wieczór i to był strzał w dziesiątkę. Trasa co powie każdy jest szybka, płaska i szeroka. Start i meta zlokalizowane przy stadionie Narodowym niesamowicie dodają klimatu. Ale po kolei. Z Gdyni wyruszamy rodzinką w sobotę po g.9 by na miejscu być ok.14 gdzie odbierają nas Karolcia z Damianem i ruszamy do biura zawodów. Pakiety odebrane lecz na prośbę Marka z  "TrzymamTempo"  który łączył się ze mną z pociągu, swoimi metodami i kontaktami w firmie 4F próbuje odebrać za nich pakiety, co udaje się ale kombinacji było trochę.




Udaje się i to jest najważniejsze. Po obowiązkowym zdjęciu na ściance udajemy się obowiązkowo na szamkę do pobliskiej knajpki na pizze i makarony. Mijają dni mijają lata ... ktoś śpiewał chyba nam uciekały cenne minuty więc lecimy pod stadion do strefy 4F gdzie miałem z ekipą 4FTeam współtworzyć kanał InstaStory4F specjalnie pod te imprezę. Przy okazji po raz kolejny ogromne podziękowania dla 4F za "ubranie" mnie i możliwość dobrania sobie garderoby w waszych salonach. Wielkie dzięki. Co nieco omówione ruszamy do hotelu. Tam też na prędce przebieramy się i gotowi robimy sesję foto na balkonie hahah to wszystko w sumie tak dopatrywać się miało na mnie jakiś wpływ by na 2h przed biegiem obejść kawałek Warszawy ponad 7-8km ...




Krótkie podsumowanie, emocje opadły. Oficjalnie 1:34:24 od 9km biegłem tylko na ukończenie ... for fun po prostu. Gorąco, brak tlenu, nagłe odcięcie ... może za ciepło, może 3h przed biegiem połaziliśmy za dużo .. 7km🤔 może lepiej w domu nad morze 😁 było minęło, nie przywiązuje uwagi zbytniej do takich porażek, traktuje to jako lekcje. Mam swoje dobre życiówki i narazie to wystarczy. Jestem zadowolony choć czuje się połamany, szyja przewiana, achilles umarł, o dziwo po biegu nadwyrężony bark 🙈. Było minęło liżemy rany i do przodu bo za 34 dni Silesia Maraton. . #PraskiPolmaraton #4F #4FTeam #otcf #21k #HalfMarathon #Run #Runner #PraskiPolmaraton4F #4FPro #4FTeam #PolmaratonPraski #4FPolmaratonPraski #Halfmarathon #Running #Runners #WarsawRun #WawrzynTeam #BojanoBiega #poszuranypl #poszurany #WinTheDay #BetterThanBest #Doit
Post udostępniony przez Robert (@poszurany.pl)


Gotowi ruszamy pod stadion, ja lecę do strefy 4F gdzie nagrywamy lajvy i krótkie setki w tym na minutę przed moim startem krótka rozmowa ze mną ,,, by potem w biegu wbić do swojej strefy startowej. Tak po krótce mogę opisać moje przygotowanie jakiekolwiek nawet mentalne haha do tego biegu. Czyli żadne. 3-2-1 ruszyliśmy kompletnie zdezorientowany, że tak nagle, głowa pusta... jakoś dziwnie. Lecę tuż za balonami 1:25, za linią startu dopiero łapie mi gps w zegarku, włączam muzyke w telefonie, chowam go w torbie na pasie, no jednym słowem masakra. Ale biegnę bo co mam zrobić haha pierwszy km wolno 4:17 ja na balony 1:25 wiem, że będą bardzo przyspieszać, kolejne km 3:52, 4:04, 3:50, 4:02, 4:05 pierwsze 5km biegło się idealnie, dobry oddech, nogi dobrze pracowały, czas 20:19 jest okej ale robiło się cholernie gorąco i jakoś po prostu wiedziałem, że każda kolejna piątka będzie słabsza, dużo słabsza. I rzeczywiście na kolejnych robił się problem tempo spadło do 4:17.



10km w czasie nieco ponad 41min czas dobry ale zmęczenie koszmarne, nogi mega osłabione, szyja zaczęła mnie boleć jakbym miał hełm na głowie a nie czapeczkę, siły brak, wszystko opadło, głowa odpuściła współpracę, dramat. Tempo zaczęło spadać do 4:40 a momentami nawet do 4:50 przy wzroście pulsu do ponad 190 na końcówce ponad 200bpm ... Cel tylko i wyłącznie ukończyć, fajnie jak wyjdzie coś poniżej 1:40 ale nie kalkulowałem, klepałem ten asfatl i odliczałem ile jeszcze, to była dla mnie ogromna męczarnia, najdłuższe ponad 7km. Postanowiłem jednak nie przechodzić do marszu bo to by mnie kompletnie zatrzymało. Do mety doklepuje jakoś na zegarku 1:34:24 ... czyli dużo poniżej tego co planowałem, jakaś złość się pojawia ale nie nakręcam się wynikiem. Jest okej, a będzie lepiej. Czekam na mecie wpada Karolcia z życiówką kilka minut za nią Kasia ze swoją życiówką pobitą o 7minut. Więc każdy zadowolony. Niestety w oczekiwaniu na dziewczyny nie ubieram folii termicznej i tak mokry chyba się załatwiłem. Do hotelu wracamy czuję przewianą szyję, ból wszystkich mięśni, gorzej niż po maratonie, jestem połamany, poskręcany, katar łapie ... masakra. Ehh było minęło fajne wspomnienia wrócę tu i jeszcze coś nabiegam fajnego. Gratulacje wszystkim dobrych czasów do zobaczenia za rok. Rano pobudka, krótkie zwiedzenie pobliskiej części stolicy i o g.16 powrót do Gdyni.









Tymczasem do Warszawy wracam już za 5 tygodni na Kongres Psychologii Sportu , chętni spotkać się pogadać zapraszam do kontaktu poszurany@my.com zjemy dużą pizze i napijemy się pepsi :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Debiut w Ultra

Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...