Maniacka dziesiątka to bieg który zawsze cieszył się ogromnym zainteresowaniem na tyle, że pakiety potrafiły zejść w 48h, tak było i tym razem gdzie pakiety 5000szt rozeszły się w bodajże niecały tydzień. I mnie udało się zapisać bo zawsze chciałem w nim pobiec, niezależnie kto go organizował, kto na nim zarobił.
Od Mety na Malcie do Startu było ok 2km więc na 15min przed ruszam na start i pakuję się do swojej strefy C. 3..2..1.. ruszyli myślałem, że ciasno bo ludzi mnóstwo okazało się, że 1km był moim najszybszym 4:06 dalej biegło się bardzo fajnie, lekko chłodno przez co komfort był ogromny. Na 5km czas 21:33 wiedziałem, że życiówki nie będzie ale jest szansa chociaż poniżej 43-44min więc poleciałem równie szybko. Na 7km widać prawie było już metę, wbiegamy na Maltę (nie wiedziałem, że tak duży dystans ma) i wtedy postanawiam polecieć jeszcze mocniej, zmęczenie jest ale już końcówka więc nie pozostaje nic innego :)
Na metę wbiegam z czasem 0:42:59 co mnie cieszy , do życiówki co prawda brakło ponad 50s ale na tydzień przed półmaratonem w Gdyni nie chciałem biec na życiówkę choć fajny czas zawsze cieszy. Fajna impreza, bieg kibice, zespoły muzyczne na trasie to wyróżnia Poznań od wielu miast. Był to mój 95 bieg w zawodach i 13 bieg w Wielkopolsce który będę wspominał bardzo sympatycznie dodatkowo dziękuję za spotkanie możliwość poznania Joanna, Asia i Ewelina. Do zobaczenia na trasie ... kiedyś... gdzieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz