Ten weekend zapowiadał się bardzo ciekawie. Nie było tym razem w planie dwóch biegów typowych na nabijanie kilometrażówki ale w sobotę postanowiłem wziąć udział w charytatywnym teście coopera organizowanym przez Pomorze Biega we współpracy z Radiem Gdańsk.
Sobota to planowany test coopera na stadionie lekkoatletycznym w Sopocie. Wikipedia - Test Coopera (czyt. test Kupera) – próba wytrzymałościowa opracowana przez amerykańskiego lekarza Kennetha H. Coopera na potrzeby armii USA w 1968 roku, polegająca na 12-minutowym nieprzerwanym biegu. Obecnie jest szeroko stosowany do badania wytrzymałości przede wszystkim sportowców. Kondycję fizyczną, w zależności od wieku i płci określa się na podstawie pokonanego dystansu.
W imprezie na stadionie wzięło udział łącznie 109 osób. Biegi organizowane były etapami, co 20minut puszczano grupy. Łącznie od g.10:00 pobiegło 15 grup do godziny 14:50 Pełne wyniki Tutaj
Ja poleciałem w drugiej grupie o godz.10:30 Pogoda była wyśmienita. Celowałem zrobić 3km w 12minut, ale wiedziałem, że będzie ciężko. Zdziwiłem się, bo o ile bieg w tempie 3:55 przez 3km to na pewno pewien wyczyn, o tyle dla mnie gorzej jest biegać w koło na stadionie takie odcinki, a tu jeszcze tempo musiało być duże. Nie mniej jednak nie było tak strasznie, ja z dwoma innymi biegaczami narzuciliśmy całkiem dobre tempo od początku i biegło się z naprawdę dobrym zapasem. 1km - 3:55, 2km - 4:00, 3km - 4:05 według zegarka Garmin a wiadomo gps swoje bieżnia z atestem swoje. Więc łącznie w 12minut zrobiłem bardzo mnie cieszące 3020m podczas którego 96% mojego tętna to 183-188. Wynik cieszy przy okazji spotkałem koleżankę Sylwie z którą mieliśmy okazję opowiedzieć co nie co o tej akcji w Radio Gdańsk.
Dzień później w planie był Leśny Bieg po Witomińskim lesie. Od samego rana deszcz lał aż miło. Nie fajnie się zapowiadało, i ile sam deszcz to pół biedy o tyle już po lesie, błoto, ślisko już tak fajnie nie było. Na starcie spotykam sympatyczną grupę z Bojana i Kamilę z którymi robimy wspólne foto. Im bliżej startu tym deszcz mnie pada i ze startem już w ogóle do samego końca. Swoje jednak narobił na trasie i gdzieniegdzie było bardzo ślisko i błotniasto. Trasa 10km nawet wymagająca, bardzo duże podbiegi ale ogólnie fajna i jednak szybka, jednak nie tego dnia, nie w te pogodę. Na mecie melduję się z czasem 53minuty co dla mnie cieszy, bo warunki były tragiczne. Na mecie organizatorzy raczyli nas pysznym żurkiem. Jeszcze udało nam się pogadać z naszą Ewą która tego dnia poszła z kijkami. Z poznaną Anią i Dorcią wracamy do aut, tam dostaliśmy słodki poczęstunek (dziękujemy) i rozjeżdżamy się w trzy strony świata. Dziękujemy z żoną za spotkanie i fajne spotkanie przy nie fajnej pogodzie. Do zobaczenia wkrótce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Debiut w Ultra
Od 7 lat biegam i nie pamiętam momentu by naszła mnie chęć spróbowania sił w Ultramaratonie. Do momentu gdy w październiku br zupełnie prz...
-
Dlaczego przed jak i po warto wypić koktajl owocowy? Primo jest smaczny, secundo bardzo odżywczy, tertio można przygotować w 5minut, quatro ...
-
Decyzje o starcie na Silesia Maraton podjąłem niemalże od razu gdy w Październiku 2017 pobiegłem ostatni bieg do Korony Maratonów. Wtedy p...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz