
Końcówka maja zaplanowany kolejny ciekawy bieg. Padło na Kwidzyn, z uwagi na wiele pozytywnych ocen i rzeczywiście od organizatorów tego biegu inni powinni się uczyć. Wszystk

o zorganizowane wzorowo, bieg, trasa, organizacja, biuro zawodów, zajęcia dla dzieciaków, park, punkt odświeżenia, natryski, posiłek ... długo by wymieniać, ale warto dodać , że bieg był zupełnie za free. No ale firmę International Paper stać na to by wyłożyć tyle siana na taką imprezę. Ruszyłem z zapakowaną rodzinką w trasę która dość szybko zleciała. Już w rejonach zaskoczyli mnie organizatorzy którzy blisko mety przygotowali parkingi i sami nas do nich kierowali (mega plus).

Przywitała nas oczywiście słoneczna pogoda. Szybko do biura zawodów odebrać numerek startowy i jakiś tam pakiet - myślałem o garści ulotek (Gdynia nasza Gdynia ale tam całkiem przydatny pasek na numer startowy i czapeczka całkiem sympatyczna, nie mogłem nie wspomóc fundac

ji w zamian otrzymując piękną książkę o tym biegu. Ustawieni na mecie, gadu gadu strzał z armaty i śmigamy. Upał był tak potworny, że na 3km miałem dość, na 5km zatrzymałem się i kawałek przeszedłem by w końcu dalej ruszyć. Niestety widziałem ludzi mdlejących których organizmy nie dały rady mimo, świetnie zabezpieczonego biegu w wodę i kurtyny wodne, a także gąbki z wodą co na imprezie 10k jest rzadkością. Poszli po rozum do głowy, że przy takiej pogodzie sama woda nie wystarczy.

Do mety dobiegłem w stanie wyczerpania. Zmasakrowany przez słońce i temperaturę z czasem jednak całkiem jak na te warunki atmosferyczne. Po biegu organizatorzy dali zgrzewkę

wody, izotoników i co tylko człowiek chciał. Była też zagwarantowana zupka z kiełbą . Po tym wszystkim kierunek hala sportowa i tam można było skorzystać z natrysków. Odświeżony poszliśmy leżeć na trawę :) bo tyle mi się chciało po tym biegu, córka pohasała na zabawkach dmuchanych itp. Nadszedł czas na powrót z mega upalnego Kwidzynia

dostaliśmy info, że Gdynia zalana deszczem i burzami lol :) wyjechaliśmy nie widząc żadnych znaków kierujących na Gdańsk, więc uruchomiony Krzysiu Hołowczyc pokierował nas, pod Malbork przez miasta, wsie itp :) ale fajnie było, jeziorka, pola, łąki i wąskie drogi :) Powróciłem zmęczony ale mega zadowolony. Ty też rusz tyłek zamiast weekend przesiadywać w domu

Pięknie to opisałeś :) tak było mega fajny dzień :)
OdpowiedzUsuńFajna relacja. Miałem być ale nie dotarłem. Może za rok się uda :)
OdpowiedzUsuńNależało by jeszcze dodać, że wodę na mecie podawali (nie byle kto) piłkarze ręczni z MMTS. Ósma drużyna w Polsce!!
OdpowiedzUsuń