Nie chciałbym być tutaj egoistą biegowym, lecz trudno mi się odnieść do tego wszystkiego co sam usłyszałem od znajomych lub wyczytałem w internecie. Jeśli rzeczywiście zabrakło rogali, wody, medali to wielki strzał w stopę organizatorów stety/niestety debiuty mają to do siebie nie ważne, czy organizator kiedyś coś robił z bieganiem czy nie. Tutaj przerosła ilość uczestników i tu widzę problem, ilość uczestników 10000 na 10000metrów to zdecydowanie za dużo zważywszy, że trasa nie była bardzo szeroka więc pierwsze km ludzie lecieli w mega tłumie. Oby pierwsze koty za płoty lecz niesmak pozostanie opinia poszła w świat. Tak jak w handlu: zadowolony klient pochwali sprzedawce 2 znajomym, niezadowolony poskarży 10 znajomym. Tyle narzekania bo nie będę pisało o czymś co mnie osobiście nie dotknęło więc moja wiedza jest zerowa.
Kto kilometrami wojuje od życiówki ginie hahaha a co tam, Od 1.11 ustawiłem sobie wyzwanie biegowe tzw.piramida 1.11 1km 2.11 2km i tak do 15 potem w dół. Więc do 10.11 miałem na liczniku 45km codziennego biegu. Niekiedy bardzo szybkich treningów. Do stolicy Wielkopolski ruszamy dzień przed by odebrać pakiet i ulokować się w hotelu niemal tuż przy starcie. Pakiety odebrane jeszcze przed zamknięciem biura zawodów, miasto przywitało zimnem przelotnymi opadami śniegu z deszczem nooo generalnie masakra biegowa. Ale jakoś się ogarnęliśmy, spotykamy znajomych z którymi mamy hotel wiec lecim hotel, pizza na mieście, piwko, dwa meczyki w fife i spać. Rano pobudka śniadanko i... zimnooooo hmm niby zimno ale 10km to jednak jest szybki bieg, jak w wojsku się krzyczało góra skóra dół piżama haha to ja w biegu wolę dół skóra, góra ubrana, jakoś w każde zimno potrafię na krótkich spodenkach biec gorzej z górą tu musi być bluza. Tym razem narzucone przez organizatora koszulki więc ubrałem tylko pod spód thermo koszulkę. Krótkie spodenki i było ok.
Na start ruszamy po g.9, na mieście fajnie oznaczone kierunki gdzie start więc przyjezdni nie mieli z tym problemu. Na starcie jesteśmy ok 30min przed i tu zagadka dla mnie osobiście pierwszy raz takie coś widzę... organizatorzy dopiero rozwijają metę a nawet ... start ! dziwne. Ale co tam mała rozgrzewka, ustawiłem się w swojej zielonej strefie i czekamy. Zimno już nie było bo taki był ścisk haha 3,2,1, polecieli, początek ścisk ale fajnie się biegło masa ludzi wolniejszych z dalszych stref znowu ustawiona z przodu zawsze i wszędzie to samo więc zbiegam na chodnik trawnik i lecę bokiem, mijam sporo ze stref chyba co najmniej dwóch za mną dalej już pędzim ulicą. Trasa fajna i szybka bez momentów zwalniających szło zrobić dobrą życiówkę. Leciałem swoje szybkie w miarę tempo choć bez nastawianie absolutnie na życiówkę. Na 5km mam czas 21,35 i w sumie nawet nie myślałem by łamać życiówkę z Gdyni 42:57 lecz trasa robiła się coraz fajniejsza, zmęczenia kompletnie nie czułem do tego stopnie że poleciałem na żywioł blisko tempa 4:00, 8 i 9km tempo 3:55 całkiem sympatycznie i naprawdę bez problemu się leciało to była końcówka więc pomyślałem wóz albo przewóz. 10km ciut wolniej bo na metę wbiegaliśmy przez blisko 500 pod górę i tu już siadłem. Meta i czas 42:06 życiówka pobita o 52s czyli kosmos ufff mnóstwo zdrowia mnie to kosztowało i energii. Rogal, woda i powrót do hotelu. Kąpiel, krótka szamka na mieście i powrót pkp do Gdyni. Mega szczęśliwy z biegu i życiówki. Czy za rok tu pobiegnę? Skłamałbym gdybym nie napisał, że medal przyciągnął, ale czy kolejny medal przyciągnie innych po tych incydentach? A może w końcu Gdynia zaskoczy i przestanie dawać blachy jakościowo gorsze od tych które mam z 2012r?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz